[123] Zabawy z bronią - Faye Kellerman
12:00:00Autor: Faye Kellerman
Przekład: Katarzyna Ciążyńska
Wydawnictwo: HarperCollins
Premiera: 6.07.2016
Liczba stron: 431
Detektyw
Decker prowadzi dochodzenie w sprawie samobójstwa nastoletniego chłopca. Szybko
dochodzi do wniosku, że klucz do rozwiązania zagadki znajduje się w szkole, do
której chodził Greg Hesse. Elitarne liceum, jedno z najlepszych w kraju, jest terenem
łowieckim narkotykowych dilerów i handlarzy bronią. Kilkoro uczniów
prawdopodobnie współpracuje z mafią, a pozostali boją się mówić. Śledztwo rusza
z miejsca, gdy umiera kolejna uczennica z tej samej szkoły. Decker uważa, że
znów ktoś upozorował samobójstwo. Ktoś, kto lubi okrutne zabawy i traktuje
ludzi jak marionetki.
Mówiąc o tej książce,
moim zdaniem należy zacząć od faktu, że dzieli się ona na trzy główne wątki.
Pierwszy z nich to oczywiście ten główny, czyli tajemnicze morderstwa. Drugi to
urocza historia miłosna dwóch nastolatków, a trzeci, i najmniej ważny, to
poszukiwanie niejakiego Gartha Hammerlinga. Do dwóch poprzednich wrócę za
chwilę, jednak o ostatnim muszę napisać choć jedno zdanie tu i teraz. Nie mam
bladego pojęcia, co ten cały Hammerling zrobił i dlaczego jest wplątany w te
wydarzenia, ale mimo tego, że pojawiał się wyjątkowo rzadko, potrafił mi nieźle
namieszać w głowie. Oczywiście Zabawy z
bronią to nie jedyna książka dotycząca detektywa Deckera, a jeśli internet
nie kłamie, to nawet dwudziesta (!) w cyklu, więc tu sprawa się lekko wyjaśnia.
Jeśli ktoś z Was będzie chciał to przeczytać, niech weźmie pod uwagę, że sporo
wydarzeń czeka w poprzednich książkach.
Jak to w prawie każdej
książce wydanej w XXI wieku, także i tutaj musiał pojawić się wątek
romantyczny. Jednak w tym przypadku jest on tak uroczy i niewinny, że nie mam
najmniejszego zamiaru go krytykować. Oczywiście, żeby za bardzo się nie
wyróżniał, jest to miłość zakazana, przerwana w najgorszym momencie. Piętnastoletni
chłopiec i rok młodsza dziewczyna, których znajomość zaczyna się od wspólnego
wyjścia do opery? No proszę, przecież to piękne! Najfajniejszy wątek
romantyczny, jaki miałam okazję czytać od dłuższego czasu, zapewniam Was.
Teraz czas na wątek
główny! Jako kryminał spisuje się nienajgorzej, chociaż miałam okazję czytać
lepsze. Zgodność produktu z opisem jest, chociaż nie stuprocentowa. Mimo
wszystko schemat, którego tak strasznie
nienawidzę, został zachowany – na początku akcja szaleje, potem przez ¾ książki
nie dzieje się absolutnie nic, aż wreszcie, na ostatnich pięćdziesięciu
stronach tempo wydarzeń jest takie, że wyjątkowo ciężko nadążyć. Wiem, że to
buduje napięcie itepe itede, ale no… Gdyby nie taki rozwój akcji,
przeczytałabym książkę o wiele szybciej.
Chociaż podejrzenia na winnego padają już praktycznie od samego początku książki, ja osobiście byłam w niemałym szoku, gdy wszystko wyszło na jaw. Zakończenie jest sporym zaskoczeniem, głównie ze względu na to, że została ukazana brutalność wszystkich poprzednich wydarzeń. Jeśli więc ktoś z Was nie ma najmocniejszych nerwów i stalowego żołądka, lepiej mieć to na uwadze.
Chociaż podejrzenia na winnego padają już praktycznie od samego początku książki, ja osobiście byłam w niemałym szoku, gdy wszystko wyszło na jaw. Zakończenie jest sporym zaskoczeniem, głównie ze względu na to, że została ukazana brutalność wszystkich poprzednich wydarzeń. Jeśli więc ktoś z Was nie ma najmocniejszych nerwów i stalowego żołądka, lepiej mieć to na uwadze.
Jeśli chodzi o samo
wydanie książki, to oprócz paru znaczących literówek, nad którymi siedziałam
kilka minut i zastanawiałam się, co tłumacz miał na myśli, nie mam się do czego
przyczepić. Pasująca okładka, duża czcionka, dzięki której książkę czyta się
niemalże jednym tchem.
Jedyną rzeczą, która mi nie odpowiadała, to fakt, że w niektórych momentach się gubiłam i odnosiłam wrażenie, że jakaś ważna część historii mnie omija. Jednak jest to tylko i wyłącznie moja wina – jak już wspominałam wcześniej, istnieją inne tomy z tego cyklu, które mogą rozwiewać niektóre wątpliwości.
Jedyną rzeczą, która mi nie odpowiadała, to fakt, że w niektórych momentach się gubiłam i odnosiłam wrażenie, że jakaś ważna część historii mnie omija. Jednak jest to tylko i wyłącznie moja wina – jak już wspominałam wcześniej, istnieją inne tomy z tego cyklu, które mogą rozwiewać niektóre wątpliwości.
Zabawy
z bronią to, pomimo paru przeoczeń i niedociągnięć,
naprawdę dobry kryminał, których teraz na rynku nie jest zbyt wiele. Lubię książki,
w których kilka różnych wątków łączy się ze sobą pod koniec akcji, a ta właśnie
do takich należy. Nie jest to coś, co będę zachwalać pod niebiosa przez kilka
lat, ale z czystym sercem mogę ją polecić każdemu, kto ma ochotę na odrobinę
dreszczyku i humoru.
7/10
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,7 cm
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,7 cm
4 komentarze
Akurat mam ochotę na jakiś dobry kryminał :)) Ja też uwielbiam kiedy wątki łączą się pod koniec, sama nie wiem dlaczego... :D Jeśli chodzi o samą fabułę szczerze nie zaciekawiła. Zapiszę sobie tytuł na liście do przeczytania i na pewno po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
chocabooks :)
Polecam spróbować, nic nie zaszkodzi :D
UsuńJestem świeżo po lekturze i mnie również wątek miłosny zauroczył;)
OdpowiedzUsuńJest cudowny! ♥
Usuń