[49] John Green - Papierowe miasta

12:00:00





Tytuł oryginału:
Paper Towns
Autor: John Green
Przekład: Renata Biniek
Wydanie: Wydawnictwo Bukowy Las
Premiera: 5.06.2013
Liczba stron: 400





Quentin Jacobsen – dla przyjaciół Q – od zawsze jest zakochany we wspaniałej koleżance, zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum.
Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy.
Tak trudno jest odejść – dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem. [s.295]
Quentin Jacobsen jest uczniem ostatniej klasy liceum. Ma dwójkę przyjaciół – Bena, pewnego siebie imprezowicza, i Radara, odgrywającego rolę mózgu każdej ich akcji. Q od dzieciństwa zakochany jest w swojej koleżance i sąsiadce, Margo. Ona i Q są jak ogień i woda. Margo uwielbia podróże, szalone i nieprzewidywalne akcje. Do jednej z takich nakłania w nocy Quentina, przedstawiając mu plan składający się z kilkunastu punktów. Po udanej akcji dziewczyna znika. Podobno nie jest to jej pierwszy raz, ale na pewno po raz pierwszy Q jest z tym w pewnym stopniu związany. Natrafia na kilka wskazówek dotyczących jej prawdopodobnego miejsca pobytu, i wraz z Benem, Radarem oraz Lacey, przyjaciółką Margo, opuszczają zakończenie roku aby przemierzyć wiele kilometrów nowym minivanem i odnaleźć wielką, dziecięcą miłość Quentina, nie omijając przy tym ciekawych przygód.
Jest to trzecia książka Greena, z którą miałam do czynienia. Nie mogę powiedzieć, żeby była najsłabsza, ale nie jest też wyjątkowo wybitna. John Green ma jednak ten talent, iskrę Bożą, jakby to niektórzy nazwali, i potrafi stworzyć perełkę, która trafi do każdego młodszego czytelnika. Oczywiście, jak w każdej innej jego książce, wątek miłosny zajmuje tę większą część. W tym przypadku niestety trochę mnie denerwował, a szczególnie Q. Gdzieś miał wszystko i wszystkich, najważniejszą osobą była dla niego Margo, świata poza nią nie widział. Okej, rozumiem, szaleńcza miłość i w ogóle, ale jak dla mnie trochę to przesadzone. Natomiast bardzo polubiłam samą Margo, z którą po części się utożsamiam. Tak samo jak ja, czuje się ona zagubiona i nieszczęśliwa w tym papierowym mieście.
Pewnie zastanawia Was, co tak właściwie autor miał na myśli, mówiąc o papierowych miastach? No cóż, nie jest to nic innego jak miasto, które istnieje tylko na mapie. Początkowo było to dla mnie miejsce szare i puste, bez jakiegokolwiek wyrazu. Wiele się nie pomyliłam.
Zakończenie nie jest tak wybuchowe i emocjonujące, jak można by się było tego spodziewać. Po takich wysiłkach ze strony Q to, co się stało, było dla mnie jednym, wielkim rozczarowaniem. Jednak nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało.
Papierowe miasta są opowieścią poruszającą wiele tematów. Od miłości, przez rodzinne problemy i wielkie, spontaniczne wyprawy, na zwykłym zagubieniu i osamotnieniu kończąc. Po raz kolejny John Green przedstawił coś realnego i przyziemnego, historię, która mogła się przydarzyć każdemu z nas. Jest zabawna i szybko się ją pochłania, jednak po zamknięciu ostatniej strony pozostaje wiele pytań, na które sami musimy sobie odpowiedzieć.
Ocena książki: 8/10
Książka bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
(2,9 cm)

You Might Also Like

19 komentarze

  1. Miałam przeczucie, że dzisiaj dodasz tę recenzję! Przyznaj się, główną motywacją do sięgnięcia po nią jest zbliżający się film :)
    Pozdrawiam, Patt z bloga pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, przeczucia nigdy nie mylą! :D
      Fakt, jest w tym trochę racji. Chciałam przeczytać, zanim obejrzę :D

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że uda mi się niedlugo przeczytać! Jestem też ciekawa ekranizacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W środę idę do kina, więc może gdzieś coś napiszę potem :)

      Usuń
  3. Nie wiem, czy kiedykolwiek Greenowi uda się napisać coś, co naprawdę mocno mi się spodoba. Większość była dla mnie prawdziwymi przeciętniakami, jedynie "Szukając Alaski" było bardziej pozytywne w moim odczuciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi jak na razie najbardziej (co dziwne nie jest, hahahah) podobało się GNW, natomiast Szukając Alaski najmniej mnie zachwyciło. ;)

      Usuń
    2. Ale masz rację, do tej pory nie napisał nic, co w całości by mnie zachwyciło.

      Usuń
  4. Jestem ciekawa tej książki ale na razie mam zacząć Szukając Alaski ;) Śliczne zdjęcie książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi bardziej podobały się Papierowe miasta, ale każdemu podoba się co innego, więc czytaj!
      Dziękuję <3

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc mnie nie zachwyciła. Spodziewałam się czegoś bardziej "woow"

    Pozdrawiam
    http://blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie sięgnęłam jeszcze po żadną książkę Greena i muszę nadrobić to jak najszybciej, gdyż po obejrzeniu "Gwiazd naszych wina" jestem niesamowicie ciekawa jego twórczości. :)
    Pozdrawiam,
    Kalorka czyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twórczość Greena mnie miażdży i zabija od wewnątrz, z każdą książką coraz mocniej! Jeśli jeszcze nie czytałaś, to koniecznie zacznij :P

      Usuń
  7. Czytałam GNW i... nie podobało mi się. Wiele osób ma ochotę mnie za to zlinczować, no ale cóż. Po lekturze "W śnieżną noc" autor kompletnie mnie do siebie zraził, ale z przypadku właściwie, sięgnęłam po "Szukając Alaski". Dużo bardziej mi się podobało i teraz z Green'em łączy nas przyjacielsko-wroga relacja. Dlatego MUSZĘ przeczytać "Papierowe miasta", ale boję się, że te mi się spodobają i nie będę mogła wyrobić sobie jednoznacznej opinii o autorze... Życie jest trudne.
    Pozdrawiam! <3
    Zrecenzowani

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to faktycznie trudna sytuacja! Ja się totalnie w GNW zakochałam, Alaska podobała mi się trochę mniej, a Papierowe miasta są gdzieś tak pośrodku. I owszem, musisz przeczytać! :D

      Usuń
  8. John Green jak najbardziej na tak ;)

    http://rosyjskimetal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie czytałam nic, co wyszłoby spod pióra Johna Greena. Jestem bardziej ciekawa ekranizacji niż jego książek. "Papierowe miasta" z chęcią bym obejrzała, wydają się bardzo ciekawe. A jeśli mi się spodobają, to może sięgnę po książkę. (Dziwne, bo zazwyczaj mam na odwrót).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest przecudowny, z całego serca polecam! Ma sporo wspólnego z książką i ogólnie chyba jest lepszy, więc w tym przypadku osobiście polecam najpierw obejrzeć film, a potem książkę. :)

      Usuń
  10. Niby ocena wysoka, ale jednak z treścią recenzji się wybitnie nie zgadzam! :D Przeczytałam Greena Szukając Alaski, GNW, Willa Graysona i Papierowe Miasta. O dziwo, najmniej podobało mi się... GNW. Wydawało się jakieś takie wymuszone. I pod całą otoczką było po prostu przeciętne. Natomiast Papierowe Miasta pokochałam *.* Było tam dużo takiej niesamowitej, spokojnej atmosfery, zmuszającej wręcz do refleksji w kwestii poszukiwania siebie... I nadal nie wiem w sumie, jaki był wydźwięk całości. Kiedyś do tego dojdę, ale dużo wieczorów mi to jeszcze zajmie ;)

    OdpowiedzUsuń