[111] Czy wspominałam, że Cię kocham? - Estelle Maskame
12:00:00Autor: Estelle Maskame
Przekład: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Feeria Young
Premiera: 21.10.2015
Liczba stron: 403
Miłość jest wszystkim… tylko nie tym, czego się spodziewasz.
Eden Munro nie widziała ojca przez całe lata, od dnia rozwodu rodziców. Gdy więc ten zaprasza ją, by spędziła lato u niego w Kalifornii wraz z nim i jego nową rodziną – żoną i trzema przybranymi synami – dziewczyna jest zaskoczona, jednak decyduje się na to. W gorącym Santa Monica czeka ją życie, jakiego jeszcze nie zaznała: szalone imprezy, alkohol, łamanie zasad, a przede wszystkim rodząca się wbrew rozsądkowi więź między nią a najstarszym z jej przyrodnich braci – antypatycznym Tylerem. Okazuje się, że ten odpychający buntownik ma też drugą, tajemniczą twarz. Ta miłość nigdy nie powinna się zdarzyć… a teraz trzeba z nią coś zrobić.
Historia może się wydawać
płytka i nudna, ale zapewniam Was, że jest zupełnie inaczej. I chociaż w
króciutkim biogramie autorki w książce czytamy, że zaczęła od publikowania na
Wattpadzie – tam znajdziecie tę historię – i nawet mimo tego, że w niektórych
momentach rzuca się w oczy ten styl typowy dla osób piszących mniej
profesjonalnie, i tak seria jest o wiele lepsza niż to, co niektórzy autorzy z
Wattpada postanowili światu zaprezentować (mam nadzieję, że wiecie, o czym
mowa).
Książka jest typowym młodzieżowym romansidłem, co wynika nawet z samego opisu, więc na pierwszy rzut oka nie można po niej zbyt wiele oczekiwać. Tak też jest w rzeczywistości – nie ujęła mnie na tyle, żebym nagle usiadła i zaczęła zastanawiać się nad własnym życiem i nad tym, co zrobiłam nie tak, że nie mam tak cudownych przygód jak Eden, ale mimo wszystko jest to bardzo ciekawa lektura i przeczytanie jej zajęło mi nie więcej niż pięć czy sześć godzin.
Przez te czterysta stron przewija się niezliczona liczba mniej lub bardziej ważnych bohaterów, ale oczywiście opisanie ich wszystkich graniczy z cudem. Na pierwszym miejscu postawię Eden, która, co ostatnio nie zdarza się zbyt często, niemiłosiernie mnie denerwowała. Nie jestem Wam w stanie podać konkretnego powodu, ale w moich oczach jest tak straszną hipokrytką, że gdy czytałam jej wyznania, momentami aż robiło mi się niedobrze. Na miejscu Tylera byłoby mi głupio zakochiwać się w takiej idiotce… No, a skoro już przy Tylerze jesteśmy – przedstawiam Wam moją kolejną książkową miłość. Możecie się dziwić, ale tak już mam, że przyciągają mnie do siebie zawsze ci najgorsi, czarne charaktery, zakały rodziny itd. Tyler jest typem buntownika, który złym zachowaniem próbuje ukryć to, co go rani i nie pozwala normalnie funkcjonować. Niejeden raz zdarzyło się, że w jednej chwili miałam ochotę go zabić, a niedługo później przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Może to i dziwne, ale takich właśnie lubię najbardziej! :D
Książka jest typowym młodzieżowym romansidłem, co wynika nawet z samego opisu, więc na pierwszy rzut oka nie można po niej zbyt wiele oczekiwać. Tak też jest w rzeczywistości – nie ujęła mnie na tyle, żebym nagle usiadła i zaczęła zastanawiać się nad własnym życiem i nad tym, co zrobiłam nie tak, że nie mam tak cudownych przygód jak Eden, ale mimo wszystko jest to bardzo ciekawa lektura i przeczytanie jej zajęło mi nie więcej niż pięć czy sześć godzin.
Przez te czterysta stron przewija się niezliczona liczba mniej lub bardziej ważnych bohaterów, ale oczywiście opisanie ich wszystkich graniczy z cudem. Na pierwszym miejscu postawię Eden, która, co ostatnio nie zdarza się zbyt często, niemiłosiernie mnie denerwowała. Nie jestem Wam w stanie podać konkretnego powodu, ale w moich oczach jest tak straszną hipokrytką, że gdy czytałam jej wyznania, momentami aż robiło mi się niedobrze. Na miejscu Tylera byłoby mi głupio zakochiwać się w takiej idiotce… No, a skoro już przy Tylerze jesteśmy – przedstawiam Wam moją kolejną książkową miłość. Możecie się dziwić, ale tak już mam, że przyciągają mnie do siebie zawsze ci najgorsi, czarne charaktery, zakały rodziny itd. Tyler jest typem buntownika, który złym zachowaniem próbuje ukryć to, co go rani i nie pozwala normalnie funkcjonować. Niejeden raz zdarzyło się, że w jednej chwili miałam ochotę go zabić, a niedługo później przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Może to i dziwne, ale takich właśnie lubię najbardziej! :D
Czy
wspominałam, że Cię kocham z pewnością nie należy do literatury
wysokich lotów, ale nie sposób jej uznać za totalnego gniota. Dużo humoru,
romantycznych scen, ciekawi bohaterowie, a nawet odrobinka dramatyzmu
sprawiają, że ta książka jest właśnie taka, jakie powinno być każde młodzieżowe
romansidło.
8/10
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,1 cm
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,1 cm
3 komentarze
Książka chodzi za mną już długi czas ale na razie nie jestem w stanie się przemóc i po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Czytałam i mocno polecam . ;) Szybko i przyjemnie się czyta, a sama czekam na drugi tom, jak przyjdzie do mnie w Book Tourze. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym ją przeczytać, jednak w mojej kolejce książek do przeczytania jest ich tak wiele, że nie wiem kiedy to nastąpi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moment Of Dreams ♥