[118] Czerwień rubinu - Kerstin Gier
12:00:00Autor: Kerstin Gier
Przekład: Agata Janiszewska
Wydawnictwo: Egmont
Premiera: 23.05.2011
Liczba stron: 344
Gwendolyn
ma szesnaście lat, dwoje rodzeństwa, oddaną przyjaciółkę w klasie i lekko
dziwaczną rodzinę. Z dnia na dzień dowiaduje się, że jest obdarzona genem
podróży w czasie. Drugim podróżnikiem jest niejaki Gideon – bezczelny,
arogancki, choć bosko przystojny młodzian, który tajną misję najchętniej
zachowałby wyłącznie dla siebie. Ale bez Gwendolyn nie uda mu się misji
wypełnić…
Czerwień
rubinu | Błękit szafiru | Zieleń szmaragdu
Zauważyłam,
że wśród polskich książkoholików panuje dziki szał na tę serię. Nie wiem, czy
jest to spowodowane brakiem książek na rynku, czy faktem, że sporo osób ją
poleca i wychwala pod niebiosa. W końcu i ja postanowiłam poddać się temu
szaleństwu i rozpoczęłam przygodę z czasem.
Generalnie
pomysł na nową historię jest świetny, a także bardzo ciekawie przekazany. Chyba
jeszcze nigdy nie spotkałam się z młodzieżówką o podróżowaniu w czasie, więc z
mojej strony jest to duży plus. Gorzej jednak jest z tym, jak ja tę książkę
odebrałam…
Nie
będę owijać w bawełnę, nie spodobała mi się. Idiotyczne imiona bohaterów, oni
sami nie warci poświęcenia im większej uwagi. Wątek romantyczny? Owszem! I to
momentami bardziej skomplikowany, niż można to sobie wyobrazić. W ogóle cała
książka jest dość skomplikowana, a ja momentami sunęłam wzrokiem po kartkach i
za żadne skarby świata nie wiedziałam, o co w ogóle chodzi. Zamiast czerpać
radość z możliwości przeczytania tak cudownej i interesującej książki, z
niecierpliwością odliczałam, ile stron pozostało mi do końca.
Będąc
przy bohaterach, w mojej pamięci pozytywnie zapisze się Leslie i James, czyli
dość osobliwa dwójka. Początkująca pani detektyw i ktoś w połowie martwy to
jedyne postaci, które w jakiś sposób udało mi się polubić. Ale spokojnie, jak
coś, w zapasie jest kilkanaście innych, mniej lub bardziej irytujących osób. Najbardziej
wkurzająca jest chyba Charlotte, ale to taka typowa wredna nastolatka ze szkoły
średniej, więc nie ma się co dziwić.
Jedyne,
co w jakikolwiek sposób ratuje tę książkę przed całkowitym zmieszaniem jej z
błotem, to jej główny wątek. Od dłuższego czasu fascynują mnie podróże w czasie
i generalnie wszystkie rzeczy, które teoretycznie nie powinny być możliwe,
także możliwość przeczytania książki o takiej tematyce to dla mnie duża
przyjemność. W dodatku wszystko było opisane tak przejrzyście i w miarę
zrozumiale, że można było odnieść wrażenie, jakby podróżowanie w czasie było
faktycznie możliwe.
Szczerze
powiedziawszy, Czerwień rubinu trochę
mnie zawiodła. Biorąc pod uwagę szum, jaki jest wokół tej książki, spodziewałam
się czegoś o wiele lepszego, niż otrzymałam. Chociaż przyjemnie było czytać o
czymś, co od lat mnie ciekawi, sama powieść nie dostarczyła mi tej oczekiwanej
przyjemności. Po drugi tom sięgnę tylko dla zasady, aby nie zostawiać serii
niedokończonej, ale nie wiążę z nią jakichś większych nadziei.
5/10
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,3 cm
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: 2,3 cm
4 komentarze
Ja tę powieść polubiłam. Była niesamowicie magiczna i wszystko doskonale się wpasowało w zazwyczaj czytane klimaty. Mam nadzieję, że następne tomy bardziej Ci się spodobają ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Patty z pattbooks.blogspot.com i zapraszam do mnie na recenzję "Gildii magów"!
Też mam taką nadzieję, bo czuję, że seria zapowiada się świetnie, i nie chcę jej jakoś zbytnio krytykować :P
UsuńCzytałam książkę parę lat temu i bardzo mi się spodobała, teraz czekam na film ZS. Imiona takie a nie inne, bo autorka jest Niemką :D Pamiętam, że polubiłam serię za poplątanie wątków wszystkich tomów, przez podróże w czasie mamy zajawki wydarzeń z przyszłych części, czy odwrotnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Sylwia
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Wiem, że autorka jest Niemką, ale mimo wszystko to brzmi, jakby wyjęli ich rodem z XIX wieku :D
Usuń