[15] Jeffrey Eugenides - Przekleństwa niewinności
12:30:00
Tytuł oryginału:
„The Virgin Suicides”
Autor: Jeffrey Eugenides
Przekład: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak
Liczba stron: 239
Autor: Jeffrey Eugenides
Przekład: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak
Liczba stron: 239
Życie spokojnego miasteczka w pobliżu Detroit toczy się wokół
rodziny Lisbonów. Pięć pięknych, ekscentrycznych sióstr skupia na sobie uwagę
młodych mężczyzn, którzy obsesyjnie gromadzą wszystkie dowody ich istnienia.
Z ulubionych płyt dziewcząt, zaginionych grzebyków i popękanych lusterek próbują odtworzyć ich sekretne życie na granicy dziewczęcości i kobiecości. Presja pełnej niedopowiedzeń, dojrzewającej seksualności doprowadza siostry do samobójstwa. Kto zawinił: rodzina, społeczność, one same? Duszna atmosfera tajemnicy i nieuchwytnych emocji wciąga w głąb powieści i nie pozwala się od niej oderwać.
„Przekleństwa niewinności” to fascynująca powieść, zarazem mroczna i zabawna, lepka od soku pierwszej miłości, młodzieńczych obsesji i pełna hipnotyzującego uroku.
Z ulubionych płyt dziewcząt, zaginionych grzebyków i popękanych lusterek próbują odtworzyć ich sekretne życie na granicy dziewczęcości i kobiecości. Presja pełnej niedopowiedzeń, dojrzewającej seksualności doprowadza siostry do samobójstwa. Kto zawinił: rodzina, społeczność, one same? Duszna atmosfera tajemnicy i nieuchwytnych emocji wciąga w głąb powieści i nie pozwala się od niej oderwać.
„Przekleństwa niewinności” to fascynująca powieść, zarazem mroczna i zabawna, lepka od soku pierwszej miłości, młodzieńczych obsesji i pełna hipnotyzującego uroku.
„Jesteś jeszcze za młoda, żeby wiedzieć, jak podłe bywa
życie.”
Książka trafiła
w moje ręce dzięki uprzejmości Klaudii (TotallBookNerd) w ramach akcji „Wędrująca
książka”. Wcześniej nie miałam pojęcia o jej istnieniu, a jak już się
dowiedziałam, to szczerze mówiąc, nie byłam szczególnie zachwycona. Opis
zdecydowanie mnie nie przyciągnął, tak samo jak i okładka. I z takim dość
sceptycznym nastawieniem zabrałam się za lekturę.
Małe miasteczko
w okolicach amerykańskiego Detroit, gdzie każdy nawzajem się zna, a plotki
rozchodzą się szybciej niż umierają tak popularne w tej książce jętki
jednodniówki. Głównym obiektem zainteresowania mieszkańców jest rodzina
Lisbonów, czyli trzynastoletnia Cecilia, czternastoletnia Lux, piętnastoletnia
Bonnie, szesnastoletnia Mary i siedemnastoletnia Therese. Wszystkie były niewysokie, miały pucołowate policzki i
okrągłe pupy. Poza tym oczywiście państwo Lisbon – ojciec pracujący jako
matematyk w szkole średniej i matka, która całe swoje dorosłe życie poświęciła
na opiekę nad córkami. Mogłoby się wydawać, że rodzina jest niemalże idealna;
pobożni ludzie wychowujący swoje dzieci w głębokiej wierze, ale kompletnym
odizolowaniu od świata zewnętrznego. Progu ich domu nigdy nie przekroczył
chłopak, same Lisbonki niewiele wiedziały o życiu nastolatek i ich
pragnieniach. Może właśnie to doprowadziło je do skraju wytrzymałości
psychicznej i spowodowało tak przerażającą tragedię? Od razu na wstępie
dowiadujemy się, co tak naprawdę będzie tematem książki – masowe samobójstwo
młodych Lisbonek. W miarę zagłębiania się w lekturę poznajemy przybliżoną
historię każdej z dziewczynek, jak i całej rodziny oraz reszty ich sąsiedztwa. Życie
Lisbonek, choć mogłoby się wydawać tak sielskie i spokojne, było usłane
indywidualnymi problemami natury fizycznej i psychicznej.
Jeszcze przez
kilka godzin po skończeniu lektury nie mogłam do końca dojść do siebie. Nie
mieściło mi się w głowie, że tak dramatyczne wydarzenia mogły dotknąć zwykłą,
Bogu ducha winną rodzinę (nawet, jeśli są to tylko literackie realia). Znajoma,
która również miała przyjemność czytania tej książki, zapytała się mnie, z
którą z Lisbonek najbardziej potrafię się utożsamić. I przyznam szczerze, że
nie potrafiłam jej odpowiedzieć na to pytanie, ale w końcu padło na Cecilię. Do
dziś, czyli około tygodnia po jej „śmierci” nadal nie mogę pojąć tego, że tak
młoda dziewczynka borykała się z tak ciężkim, jak na trzynastoletnią osobę,
życiem.
Widać, panie doktorze, że pan nigdy nie był trzynastoletnią dziewczynką.
Jedyne, co naprawdę odrzucało mnie w tej książce, oprócz wciąż nieprzyjemnego opisu, ale już lepszej okładki, było to, z jaką dokładnością niektóre momenty zostały opisywane. Jako dziewiętnastoletnia dziewczyna wiem, jak wygląda okres dojrzewania i wszystkie inne fragmenty nastoletniego życia, mimo tego czułam lekkie obrzydzenie podczas czytania takich właśnie fragmentów. Poważnie, czy nie można było się obejść bez opisów pokroju: jej drobne ciało wydawało z siebie zapach dojrzałej kobiety? Naprawdę nie wszyscy chcieliby czytać o zapachach, jakie wydziela z siebie trzynastolatka będąca na skraju życia i śmierci.
Widać, panie doktorze, że pan nigdy nie był trzynastoletnią dziewczynką.
Jedyne, co naprawdę odrzucało mnie w tej książce, oprócz wciąż nieprzyjemnego opisu, ale już lepszej okładki, było to, z jaką dokładnością niektóre momenty zostały opisywane. Jako dziewiętnastoletnia dziewczyna wiem, jak wygląda okres dojrzewania i wszystkie inne fragmenty nastoletniego życia, mimo tego czułam lekkie obrzydzenie podczas czytania takich właśnie fragmentów. Poważnie, czy nie można było się obejść bez opisów pokroju: jej drobne ciało wydawało z siebie zapach dojrzałej kobiety? Naprawdę nie wszyscy chcieliby czytać o zapachach, jakie wydziela z siebie trzynastolatka będąca na skraju życia i śmierci.
Pomijając
wszystkie odrzucające, ale na szczęście nie aż tak liczne fragmenty, Przekleństwa niewinności mogę umieścić
na jednym z wyższych miejsc w moim osobistym rankingu ulubionych książek. Nie
jest to typowa lektura młodzieżowa, zupełnie przeciwnie – bardzo ciężka i
trudna książka o podłożu psychologicznym, w którą należy się zagłębić i wczuć w
rolę jednego z obserwatorów, żeby wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Czytanie
może nie należy do najprzyjemniejszych, ale czasami trzeba przeżyć coś
tragicznego, żeby wiedzieć, jakie życie jest naprawdę.
Ocena książki: 9/10
Książka bierze udział w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
(1,5 cm)
(1,5 cm)
***
I tak, kolejna
książka za mną, idzie mi coraz lepiej! Niedługo pojawią się kolejne recenzje, a
ja tymczasem zachwycam się tym, że za równe 2 miesiące wyjeżdżam do Włoch! :D
4 komentarze
Ta książka Eugenidesa nie do końca mnie przekonała. Za to zachwycałam się i wciąz zachwycam Intrygą małżeńską.
OdpowiedzUsuńNa półce czeka na mnie jeszcze Middlesex i coś czuję, że to własnie jej moment, bo dziś wyjątkowo na blogach kłuje mnie po oczach autor;)))
Ja dopiero kilka dni temu zwróciłam uwagę na inne książki tego autora, i myślę, że niedługo nadejdzie na niego czas ;)
UsuńŚwietna recenzja! Cieszę się, że koniec końców książka ci się podobała :) Szczerze powiem, że wybrałam coś neutralnego, coś co jest mało znane. Zobaczyłam okładkę, przeczytałam tytuł i stwierdziłam, że klasyki to i tak coś, co trzeba czytać :) Sama rozpoczęłam akcje tak naprawdę z książką, której wcześniej nie znałam, ale muszę powiedzieć, że nie żałuję ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam opis na początku recenzji... I JESTEM JUŻ PEWNA, ŻE MUSZĘ TO MIEĆ. Seryjnie. Czuję już ten nastrój, już widzę siebie czytającą to. A jeszcze chwilę temu nie byłam świadoma istnienia tej książki :o I nawet te obrzydzające fragmenty wydają mi się rzeczą dodającą klimatu... No nic, przeczytam jak najszybciej. To znaczy, najpierw muszę uporać się z książkami zalegającymi mi w domu... ale i tak przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie!
kieleckoowszystkim.blogspot.com